„Słusznie powiadają, że nic piękniejszego na świecie, jak statek z rozwiniętemi żaglami, koń w galopie i kobieta w tańcu” (Honoré de Balzac, Ojciec Goriot).
Słynna ta maksyma znalazła po sformułowaniu (rok 1835) samych tylko zwolenników, w zasadzie nikt nigdy nie kwestionował słuszności spostrzeżenia francuskiego pisarza, przedniego znawcy ludzkiej natury, portretującego nasze uczucia i fascynacje z niezwykłą psychologiczną wirtuozerią. My również ulegliśmy sugestii klasyka skupiając swoją uwagę na pierwszej piękności w zaprezentowanej triadzie – czyli na łodziach mknących w nieznane pod pełnymi żaglami. Pragnąc poznać i poczuć ten fascynujący świat udaliśmy się z wizytą do Jachtklubu Elbląg, na spotkanie z pasjonatami wiatru, wody i przygody: przewodniczką PTTK - Małgorzatą Kobus i kapitanem jachtowym - Henrykiem Malentowiczem. Było to 13-tego września w piątek, padało, wiało, niebo zasunęło się zasłoną z ołowianych chmur, prawie jak w słynnej piosence Krzysztofa Klenczona („10 w skali Beauforta”). Ale daliśmy radę, jak na prawdziwych wodniaków przystało.
Pani Małgorzata, na co dzień zarządzająca dobytkiem stowarzyszenia elbląskich żeglarzy zgromadzonym przy ul. Radomskiej 29, zaprezentowała nam słownie i obrazowo całe to panoptikum: czyli budynek socjalny z hotelem, okalający go park, marinę i hangar ze szkutnią (najnowocześniejszy w północnej Polsce, zmodernizowany w 2018 roku dzięki dotacji z budżetu UE); oczywiście w środku uwagi znalazły się jachty cumujące przy nabrzeżach w liczbie ponad 70 jednostek ! Wśród nich wypatrzyliśmy legendarną dla Elbląga i Zalewu Wiślanego łódź o nazwie „Szafir”.
„Szafir” w telegraficznym skrócie: to jacht pełnomorski typu Kuter Bermudzki, zbudowany z drewna mahoniowego w 1967 roku przez Gdańską Stocznię Jachtową, o powierzchni żagla 50 m2, wyposażony też w silnik o mocy 23 kW; długi na ponad 10 m, o szerokości 2,70 m, z zanurzeniem 1,8 m. Świetnie radzi sobie na płytkich wodach Zalewu Wiślanego, ale żeby nie było za łatwo wyprawiał się w swoich długich dziejach także na wielkie wody docierając m.in. do Helsinek, Tallina, Petersburga, Lipawy, Kłajpedy, Rostoku, Visby, Sztokholmu, Kopenhagi et cetera. Nikt nie policzył dokładnie przepłyniętych mil morskich, przebytych burz, zachodów i wschodów słońca na Bałtyku, Morzu Północnym czy Atlantyku.
Obecny właściciel „Szafira” - kapitan Henryk Malentowicz, chodząca legenda elbląskiego środowiska żeglarskiego - opowiadał nam i o tych rejsach, i o szkoleniu adeptów żeglarstwa na pokładzie jachtu, i w końcu o obfitujących w wiele ciekawych epizodów dziejach dzisiejszego Jachtklubu Elbląg. Ponieważ historia jest zbyt długa wspomnijmy tylko o początkach, które przypadły na rok 1959 kiedy to powstało w odwiedzonym przez nas miejscu Ognisko Wodne TKKF „Zamech” w Elblągu. Stowarzyszenie elbląskich żeglarzy obchodzi zatem w tym roku jubileusz 65-lecia działalności i właśnie przygotowuje się do październikowej gali organizowanej z tej wspaniałej okazji.
Mówi się, że w środowisku marynarzy i żeglarzy wybitnym powodzeniem cieszy się rum, czemu my nie zaprzeczamy, ale – po naszej wizycie – rzucamy inne światło na kwestię morskich napitków. Otóż sloganem reklamowym Jachtklubu Elbląskiego od pewnego czasu jest wabiące hasło „Tu jest najlepsza kawa w mieście”. Sprawdziliśmy i potwierdzamy, poczęstowano nas również przepyszną, jeszcze gorącą szarlotką, do tego ukazano zarysy podszytej wiatrem, trzepoczącej białym płótnem żeglarskiej przygody, której nie ograniczają żadne horyzonty i granice, która jest ciągłą pasją i wyzwaniem, która coraz to nowe pokolenia prowadzi hen, hen daleko przed siebie. W nieznane. Tam właśnie bawiliśmy przez kilka cudownych godzin – my mieszkańcy Domu Pomocy Społecznej w Tolkmicku i uczestnicy Warsztatów Terapii Zajęciowej w Tolkmicku.
https://www.powiat.elblag.pl/de/strona-glowna-2/9478-morskie-opowiesci#sigProIdb9e4ff174f
Instruktor kulturalno-oświatowy
Dariusz Barton